wtorek, 27 maja 2014

Krwawy trzonek i inne takie.


    Kuchnia, umiłowany zakątek mojego rodzonego męża. Gotuję na niej obiadki, czasem na blasze upiekę proziaki. Zimą dogrzewamy przy niej zziębnięte odwłoki. Nieopodal jest zapiecek, na którym dokańczamy leniuchowego dzieła. Przy kuchni, na dole, widnieje podręczna siekierka do szczapek na rozpałkę. Wygląda nieco grożnie z tym krwiście czerwonym trzonkiem, lecz naprawdę narzędzie to nie nosi brzemion czynów okrutnych.  Jeżeli już jakiś sprzęt kuchenny miałby stanąć na ławie oskarżonych, to jedynie drewniane łyżki w malowanym garnku...


Okienko, z lekka obgryzione,  znalazłam w graciarni u teściów.  Przybiłam worek po ziemniakach, gustowną firaneczkę, jakieś kłosy, namalowałam kwiatki i jest...okno na świat :)
Mam jeszcze jedno takie, ale nie mam jeszcze pomysłu.


Zbieram aniołki. Wierzę, że pewnego dnia dane mi będzie zobaczyć  prawdziwego anioła, który tak naprawdę różni się od tych dekoracyjno- prezentowych.
A tu bejcą do drewna i konturówką do szkła napisałam fragment psalmu : "Albowiem aniołom swoim polecił, aby cię strzegli na wszystkich drogach twoich..."
Wierzę, że jestem strzeżona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz